Zamiast zająć się przygotowywaniem wpisów sprofilowanych wprost doskonale pod kątem wyszukiwarek, potrzeb (istniejących lub nieistniejących) rodziców i haseł, które przykuwają uwagę postanowiłam podzielić się tym, co zajmuje mnie dokładnie tu i teraz.
Bieżące sprawy, codzienne życie. Nie-szare.
Od miesiąca moja córka chodzi do przedszkola. Mamy to szczęście, że przedszkole jest otwarte na indywidualność każdej rodziny i każdego dziecka, jest bliskie naszym wartościom, a jego wyróżnikami jest komunikacja empatyczna i szacunek wobec wolności każdego człowieka. Brzmi pięknie, i jest – satysfakcjonująco, lekko, budująco. Szczególnie, że odkąd Laura zaczęła tam uczęszczać, ja stałam się kierowcą na nowo. Trochę się już na ten temat zwierzyłam w tym wpisie na IG.
Początkowo, pobyt Laurki był krótki, 3-4 godzinny. Czasem czekałam w samochodzie, czasem załatwiałam różne sprawy sprintem i wracałam. W końcu okazało się, że moja córka jest niezadowolona gdy przyjeżdżam, nie dlatego, że było jej ciężko samej…
…tylko dlatego, że “bo ja już chciałam sama dłużej zostać, mamo!”.
Tak, takie momenty w końcu przychodzą 🙂 I idąc za głosem dziecięcych potrzeb, wcale ich nie opóźniamy, ani nie blokujemy.
Od kilku dni, L. zostaje więc w przedszkolu do 15.30 a ja mam dużo czasu dla siebie – na swoje wyzwania, na plany i działania zawodowe. Od wczoraj, tak jak i jak rok temu, zaczęłam nowy cykl zajęć sensoplastycznych dla dzieci od 1 do 3 lat w Adedu w Ursusie. Od przyszłego tygodnia zaczynam współpracę z jednym z warszawskich żłobków. Słowem – dzieje się!
I dziać będzie się jeszcze więcej, bo w końcu uporządkowałam i uzupełniłam (mam nadzieję) większość poważnych formalności związanych z prowadzeniem bloga bardziej na serio – w tym, wysyłką newsletterów i innych takich bardzo przyziemnych spraw, na które nigdy do tej pory nie wystarczało mi sił i chęci.
W tle dzieje się parę stresujących i niepokojących dla mnie historii ale…
Nie-szare życie, albo i szare – to po prostu życie.
Tak już jest – i w życiu z dziećmi, i solo, że doświadczamy w nim lepszych i gorszych momentów. Nieprzyjemne emocje i niezaspokojone potrzeby mieszają, miksują, wymieniają i nakładają się na czasy świętowania, doceniania, radości i zaspokojenia.
Jestem tutaj. W moim miksie świętowania niezależności, swobody, rozwoju i dostrzegania napięć związanych z szukaniem poczucia bezpieczeństwa i oswajaniem nowego.
Jestem z mnóstwem planów ale i gotowością do łagodności wobec siebie, gdy wszystko mi się rozjedzie, znów, po raz setny. Bo wiem, że w miejsce tego rozjechania mam bliskość, kontakt ze sobą i troskę o to, na co właśnie teraz jest czas.
I chociaż myślałam, że ten wpis skupi się wokół odświeżonego spojrzenia na adaptację do przedszkola i nowości, które przynióśł nam koniec lata jest tak po prostu, spontanicznie i od serca.
Nie Ma Jeszcze Komentarzy